Dziś się ciut zmobilizowałam i uwieczniłam ostatnie prace.
Na pierwszy rzut poszedł oddany wczoraj stolik, a właściwie jego połowa :-) z Ikea, ten był zielony a teraz padło na biel i czerń.
Kolejna sprawa to zegar obiecany sto lat temu. Wreszcie wyklarowała mi się koncepcja i ruszyłam z kopyta. Przyznaję nie było łatwo, kilka razy podmalowywałam tło, bo ciągle coś było nie tak. Ale z tego jak wyszła całość jestem bardzo zadowolona. Mam nadzieję że osoba do której powędrował zegar też się cieszy :-)
No i kolejna tilda. Taka damulka mi wyszła. I tak właśnie miało być :-) Uwielbiam te moje tildy. Fakt, jedną robię cały dzień. Są niesamowicie pracochłonne, zwłaszcza gdy bawię się w detale typu toczek, tu koralik tam pierdułka, ale jak już patrzę na efekt końcowy to sobie mówię "kurcze! warto było dopieszczać" no i ja to tam żadna krawcowa nie jestem, uczę się. Za jakiś czas będę robić migiem :-)
Mam jeszcze trzy kolejne. Pewnie jutro wstawię bo i pogoda i baterie się doładują. Absolutnie nie są słoneczne tylko chyba ich żywot się kończy i co i rusz bach! aparat pada.
Do miłego Gocha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz