Wracam, wracam. Po ostatnim bardzo pracowitym, niekoniecznie rękodzielniczo- czasie, wracam. W głowie pełno kolejnych pomysłów. Maszyna wystawiona, materiały i wykroje przygotowane. Och jakże mi tego brakowało, a jaką wenę mam. Dziś pokażę pierwszą z czterech uszytych Anielic. W moim zamyśle miała to być taka korporacyjna elegantka z lekkim pazurem. Wymyśliłam sobie dla niej zadanie. Mianowicie miała dopomagać piąć się po szczeblach kariery swojej właścicielce, usuwać wszelkie kłody z tej drogi i zwyczajnie wywoływać uśmiech na twarzy. No cóż, tilda poszła a memo zostało :-( Na szczęście moja Anulka ma dobrą pamięć i będzie tak czynić pomimo wyraźnych wskazówek na piśmie :-)))))
  | 
| Moja tilda, a nie moje tildy! w częściach. Wypychanie i przewracanie na prawą strone jest najbardziej pracochłonne | 
  | 
| Korpusy w całości, już niedługo najbardziej kreatywna i twórcza część pracy :-) | 
  | 
| 12 w nocy-światło jak widać, dobrze, że tej lampki wina nie złapało, ale powoli powoli... | 
  | 
| Ta sama godzina, koncepcja bluzki mi się zmienia | 
  | 
| 10 rano, nie wiem jak to się stało, ale jest, wszystko na swoim miejscu, tak jak założyłam :-) | 
  | 
| Dumna z niej jestem, fajnie mi wyszła | 
  | 
| Upsss, coś się kiwam, czyżby to, to wino? | 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz