czwartek, 16 stycznia 2014

Zrobiłam, skończyłam....

Ależ jestem z siebie dumna, wreszcie skończyłam swoją pierwszą transferową poduszkę, ma wprawdzie jedną wadę o której nie wspomnę, ocenę zostawię wytrawnemu oku. I tak się cieszę, transfer może nie jest strasznie trudny, i z tym sobie poradziłam tylko ten napis nie wiem jak mogłam przegapić, no naprawdę nie mam pojęcia, przecież sprawdzałam. No nic jest jak jest, ludzie nie są doskonali. Tak więc transfer się udał. Poszewka poszła w kąt chyba na półtora miesiąca, nie miałam zupełnie pomysłu co tam dodać, jak ją dodatkowo ozdobić. Dodam tylko, że maszyna ma awarie i cokolwiek postanowię trzeba będzie ręcznie obszyć :-( Dziś był ten dzień gdy zaparłam się i postanowiłam ją skończyć, nawet specjalnie do pasmanterii poszłam, a nóż coś dokupię co będzie mi pasowało. A jak dokupiłam tą srebrno białą takiemke. 
I tak po wielu godzinach żmudnej pracy powstała moja pierwsza i mam nadzieję, że niejedyna podusia.
Tadaaam....



We włosy nawet taką fikuśną kokardkę dałam 


I jak może być?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz